Bo miłość niejedno ma imię
Jeśli mimo wszystko - mimo zarzutów obcości, komercji i kiczu - nadal lubimy Walentynki i chciałybyśmy je jakoś uczcić, ale doskwiera nam brak drugiej połówki jabłka... nic straconego!Wszak człowiek o samych jabłkach długo by nie pociągnął.
No może by i przeżył, ale co ty byłoby za życie?
Zastanów się, czy wraz ze zniknięciem mężczyzny za horyzontem Twoje serce opustoszało? Czy naprawdę nikt już tam nie mieszka? A może jednak jest ono taką małą kamienicą o kilku piętrach i mnóstwie pokoików wynajmowanych przez zaufanych lokatorów?
No dobrze, jeden z nich spakował manatki, ale w wielu pozostałych mieszkaniach wciąż świeci się światło.
Ba, niektórzy najemcy mają tam zameldowanie na stałe i co by się nie działo, lokum nie opuszczą. Oczywiście mowa tu o niedocenianej rodzince.
Tu w okienku widzę przyjaciółkę, w innym kolegę (z tym to uważaj w imię zasady, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje), w jeszcze innym psa (na tym samym piętrze co siostra?!), gdzieś tam szwęda się nawet mały chomik. Tak naprawdę miłość otacza nas zewsząd czy tego chcemy czy nie i w Walentynki warto sobie o niej przypomnieć.
Spotkanie rodzinne może wydawać się mniej atrakcyjne niż romantyczna kolacja w knajpce z ukochanym, ale tak naprawdę rozgrzeje nasze serce co najmniej w równym stopniu.
Zajrzyj też do części 1 - pierwsze Walentynki po rozstaniu i 3 - by zrozumieć, kogo powinnaś kochać najbardziej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz