piątek, 14 lutego 2014

Jak nie zwariować w Walentynki? Część 2.

Bo miłość niejedno ma imię

Jeśli mimo wszystko - mimo zarzutów obcości, komercji i kiczu - nadal lubimy Walentynki i chciałybyśmy je jakoś uczcić, ale doskwiera nam brak drugiej połówki jabłka... nic straconego!

Wszak człowiek o samych jabłkach długo by nie pociągnął.
No może by i przeżył, ale co ty byłoby za życie?

Half Apple 
 
Zastanów się, czy wraz ze zniknięciem mężczyzny za horyzontem Twoje serce opustoszało? Czy naprawdę nikt już tam nie mieszka? A może jednak jest ono taką małą kamienicą o kilku piętrach i mnóstwie pokoików wynajmowanych przez zaufanych lokatorów?

No dobrze, jeden z nich spakował manatki, ale w wielu pozostałych mieszkaniach wciąż świeci się światło.

Ba, niektórzy najemcy mają tam zameldowanie na stałe i co by się nie działo, lokum nie opuszczą. Oczywiście mowa tu o niedocenianej rodzince.

Tu w okienku widzę przyjaciółkę, w innym kolegę (z tym to uważaj w imię zasady, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje), w jeszcze innym psa (na tym samym piętrze co siostra?!), gdzieś tam szwęda się nawet mały chomik. Tak naprawdę miłość otacza nas zewsząd czy tego chcemy czy nie i w Walentynki warto sobie o niej przypomnieć.

 
Może by tak tego nieszczęsnego 14 lutego zabrać rodziców na kawę do miasta lub po prostu zrobić im niespodziankę odwiedzinami? Może zadzwonić do babci, pójść z siostrą do kina albo wysłać walentynkę bratu? Miłość rodzinna jest tak oczywista, że często zupełnie zapominamy o jej pielęgnowaniu. A przecież w końcu każda powierzchnia, choćby nie wiem jak kurzoodporna, zmatowieje nigdy nie przecierana szmatką.

Spotkanie rodzinne może wydawać się mniej atrakcyjne niż romantyczna kolacja w knajpce z ukochanym, ale tak naprawdę rozgrzeje nasze serce co najmniej w równym stopniu.

Zajrzyj też do części 1 - pierwsze Walentynki po rozstaniu i 3 - by zrozumieć, kogo powinnaś kochać najbardziej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz